Co dalej z OKS 1945 Olsztyn
Moderatorzy: Pojezierski, Moderatorzy
Co dalej z OKS 1945 Olsztyn
Po ostatnich porażkach sytuacja klubu nie jest ciekawa. Czy OKS czeka taki sam los jak Polonię Lidzbark Warmiński która miała aspiracje 2ligowe nawet długie tygodnie była liderem 3 ligi a i tak spadła do 4 ligi Co zrobić żeby nasi kopacze zaczęli znów wygrywać? Może powrót A.Biedrzyckiego byłby strzałem w dzięsiątkę :
- grzesiu
- jak wyjazd to tylko do Iławy i Elbląga...
- Posty: 212
- Rejestracja: ndz 08 sie, 2004
- Lokalizacja: Olsztyn / Jaroty
- Kontakt:
PPrzybyś ale mi chodzi o kibiców Lecha Poznań "Albo będzie grać albo będzie się z nami lać"
Praca! Walka! Ambicja! Czy te pojęcia są wam znane?" - taki transparent wywiesili na wczorajszym treningu Lecha poznańscy kibice. I zagrozili, że w przypadku kolejnych porażek piłkarze dostaną lanie - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Trening od początku był dziwny. Przed bramą wejściową zebrała się ponadstuosobowa grupa, która po 20 min weszła na murawę. Zawodnicy stali wtedy na środku boiska wokół trenera Czesława Michniewicza. Prowadzeni przez kilku dobrze zbudowanych, ogolonych na łyso mężczyzn kibice otoczyli drużynę. Zarzucili poznańskim zawodnikom brak ambicji i zaangażowania nie tylko w meczach, ale i na treningach. Wypominali, że zamiast przygotowywać się do spotkań, ci spędzają czas w nocnych klubach, że obstawiają porażki swoich meczów w zakładach bukmacherskich. Młody Gambijczyk Ebrahim Savaneh, który w Poznaniu jest na testach, z przerażeniem obserwował, co się dzieje.
Praca! Walka! Ambicja! Czy te pojęcia są wam znane?" - taki transparent wywiesili na wczorajszym treningu Lecha poznańscy kibice. I zagrozili, że w przypadku kolejnych porażek piłkarze dostaną lanie - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Trening od początku był dziwny. Przed bramą wejściową zebrała się ponadstuosobowa grupa, która po 20 min weszła na murawę. Zawodnicy stali wtedy na środku boiska wokół trenera Czesława Michniewicza. Prowadzeni przez kilku dobrze zbudowanych, ogolonych na łyso mężczyzn kibice otoczyli drużynę. Zarzucili poznańskim zawodnikom brak ambicji i zaangażowania nie tylko w meczach, ale i na treningach. Wypominali, że zamiast przygotowywać się do spotkań, ci spędzają czas w nocnych klubach, że obstawiają porażki swoich meczów w zakładach bukmacherskich. Młody Gambijczyk Ebrahim Savaneh, który w Poznaniu jest na testach, z przerażeniem obserwował, co się dzieje.
Respekt dla Andrzeja Biedzryckiego Niech pan wróci jeżeli będzie taka możliwość my kibice taką dajemy ten Zarząd niech się zgodzi bo pierwsza runda podsumując to dno kompletne w ich wykonaniu żeby nie było tak że po następnej jeszcze kilku normaLNYCH ODEJDZIE Z ZARZĄDU I JUŻ WOGÓLE dOLINA Ślepi jesteście to jest protes mój nasz protest mamy dość, co wy Robiecie poj*** w tym zarządzie Przemyśł "odpowiedni" człowieku
-
- kiedyś odpalił nawet race
- Posty: 317
- Rejestracja: wt 17 sie, 2004
- Lokalizacja: Olsztyn / Pojezierze
Co dalej z OKS...
Ostatnio słyszałem, że podobno Kościuczuk chce zacząć swoją karierę od nowa, co ciekawe chce ją zacząć u Nas.Jeżeli będzie jasność odnośnie karty zawodniczej (podobno jest nadal w Drwęcy), to od wiosny będzie Naszym piłkarzem. Ponadto chce u Nas grać bramkarz Hołubiec z Unii Skierniewice (dawniej Sokół Ostróda) i obecny piłkarz Sokoła - Śnieżawski. Jak macie inne "przecieki" odnośnie ewentualnych wzmocnień zespołu to dajcie znać.
-
- wie, że "Wyjazd Rzecz Święta"!
- Posty: 299
- Rejestracja: śr 21 lip, 2004
- Lokalizacja: dziki zachód
Rozmowa z Andrzejem Bobrowiczem, kibicem piłkarskim
Bywało, że z Olsztyna na mecz jechałem tylko ja. Sam siedziałem w sektorze dla gości. Miejscowi mieli niezłą rozrywkę - mówi Andrzej Bobrowicz, szef kibiców Stomilu i OKS 1945.
- Podobno jest pan kibicem, który zaliczył najwięcej wyjazdów na mecze Stomilu i OKS 1945?
- Mecz OKS z Legią II Warszawa był moim 150. na wyjeździe. Żaden kibic z Olsztyna nie ma więcej na koncie. Koledzy mówią mi, że jestem pazerny na zaliczanie wyjazdów. A ja po prostu przed każdym sezonem zakładam, że będę z drużyną na wszystkich meczach w Olsztynie i na wyjazdowych. Tylko podczas studiów miałem przerwę.
- Pierwszy pański mecz wyjazdowy był w...
- Szczytnie. Stomil grał tam z Gwardią i wygrał chyba 3:0. To był 1991 rok, jeszcze przed awansem do II ligi.
- Wyjazdy na spotkania pierwszoligowego Stomilu były bezpieczne?
- Zależy które. Jak jechaliśmy do Łodzi na Widzew albo na Legię, to można się było spodziewać, że zostaniemy zaatakowani. Na Śląsku też bywało różnie. Zwłaszcza gdy jechaliśmy pociągiem i łatwo było nas wypatrzeć.
- Brał pan udział w zadymach?
- Jeździłem na mecze po to, żeby je zobaczyć, a nie po to, żeby się bić. Ale jak ktoś atakował, musiałem się bronić.
- Często pan obrywał?
- Zdarzało się, że oberwałem. Najpoważniej dostałem w Legionowie. Wracaliśmy z Łodzi pociągiem i w Legionowie napadli na nas kibice Legii. Dostali cynk, że jedziemy, od tych, którzy widzieli nas w Warszawie na Zachodnim. Nigdy nie byliśmy mocni w lidze kibiców. Ci z innych klubów mówili o nas, że mamy nieliczną ekipę, ale jednak pojawiamy się na meczach. Przyznam, że dość często nas kroili, szczególnie na początku gry Stomilu w I lidze. Traciliśmy flagi, szaliki. Na wyjazdach straciłem też kurtkę, pieniądze, dokumenty, a nawet stare buty. Później nie było tak źle, bo nabraliśmy doświadczenia.
- I tego wszystkiego doświadczył pan ze względu na miłość do klubu, o której kibice śpiewają na meczach?
- Jasne, że tak. Dla mnie świętością jest polska flaga, godło, hymn i barwy klubowe. Kocham swój klub i jeśli wyznaczyłem sobie za cel zaliczenie wszystkich meczów wyjazdowych w sezonie, to zawsze wszystko temu celowi podporządkowywałem. Bywało, że z Olsztyna na mecz jechałem tylko ja. Przykro było, że sam siedziałem w sektorze dla gości. Miejscowi mieli niezłą rozrywkę, ale nikt mnie nie ruszał, bo taka była niepisana zasada. W 1998 roku jako jedyny kibic obejrzałem w Katowicach mecz Stomilu z GKS, chociaż stadion GKS był dla kibiców zamknięty. Nieraz z takich wyjazdów wracałem do domu z drużyną. Najczęściej, gdy trenerem był Józek Łobocki.
- Wśród szalikowców są też zwykli bandyci?
- Bandytami określają kibiców ci, którzy nie chodzą na mecze.
- A skąd zadymy na stadionach?
- Nie przeczę, że zdarzali się tacy, którzy jeździli z nami na mecz tylko po to, żeby zmierzyć się z innymi. Ale ich trudno nazwać kibicami. Jeździli na Widzew czy Legię, bo tam można się było spodziewać awantury. A później nie widziałem ich nawet na meczach w Olsztynie.
- Nie ma już Stomilu. Teraz został pan szefem kibiców i jeździ pan na spotkania OKS 1945...
- Jestem prezesem stowarzyszenia (Stowarzyszenie Sympatyków Klubu OKS Stomil i 1945 Olsztyn - red.), bo koledzy obdarzyli mnie zaufaniem. Dbamy o doping na meczach OKS 1945, wydajemy swoją gazetkę. Współpracujemy też z zarządem klubu. Ostatnio wróciliśmy na stadionie na swój biało-niebieski sektor. Mam nadzieję, że ten nasz doping czasem przydaje się drużynie.
Paweł Gęsicki
Andrzej Bobrowicz
Ma 29 lat. Z wykształcenia jest historykiem. Prezesem SSK OKS Stomil 1945 Olsztyn został w połowie tego roku, zastąpił Krzysztofa Sobczyńskiego.
powinni sie cieszyć że ich tolerujemy i nie smarujemy na łamach prasy...
Bywało, że z Olsztyna na mecz jechałem tylko ja. Sam siedziałem w sektorze dla gości. Miejscowi mieli niezłą rozrywkę - mówi Andrzej Bobrowicz, szef kibiców Stomilu i OKS 1945.
- Podobno jest pan kibicem, który zaliczył najwięcej wyjazdów na mecze Stomilu i OKS 1945?
- Mecz OKS z Legią II Warszawa był moim 150. na wyjeździe. Żaden kibic z Olsztyna nie ma więcej na koncie. Koledzy mówią mi, że jestem pazerny na zaliczanie wyjazdów. A ja po prostu przed każdym sezonem zakładam, że będę z drużyną na wszystkich meczach w Olsztynie i na wyjazdowych. Tylko podczas studiów miałem przerwę.
- Pierwszy pański mecz wyjazdowy był w...
- Szczytnie. Stomil grał tam z Gwardią i wygrał chyba 3:0. To był 1991 rok, jeszcze przed awansem do II ligi.
- Wyjazdy na spotkania pierwszoligowego Stomilu były bezpieczne?
- Zależy które. Jak jechaliśmy do Łodzi na Widzew albo na Legię, to można się było spodziewać, że zostaniemy zaatakowani. Na Śląsku też bywało różnie. Zwłaszcza gdy jechaliśmy pociągiem i łatwo było nas wypatrzeć.
- Brał pan udział w zadymach?
- Jeździłem na mecze po to, żeby je zobaczyć, a nie po to, żeby się bić. Ale jak ktoś atakował, musiałem się bronić.
- Często pan obrywał?
- Zdarzało się, że oberwałem. Najpoważniej dostałem w Legionowie. Wracaliśmy z Łodzi pociągiem i w Legionowie napadli na nas kibice Legii. Dostali cynk, że jedziemy, od tych, którzy widzieli nas w Warszawie na Zachodnim. Nigdy nie byliśmy mocni w lidze kibiców. Ci z innych klubów mówili o nas, że mamy nieliczną ekipę, ale jednak pojawiamy się na meczach. Przyznam, że dość często nas kroili, szczególnie na początku gry Stomilu w I lidze. Traciliśmy flagi, szaliki. Na wyjazdach straciłem też kurtkę, pieniądze, dokumenty, a nawet stare buty. Później nie było tak źle, bo nabraliśmy doświadczenia.
- I tego wszystkiego doświadczył pan ze względu na miłość do klubu, o której kibice śpiewają na meczach?
- Jasne, że tak. Dla mnie świętością jest polska flaga, godło, hymn i barwy klubowe. Kocham swój klub i jeśli wyznaczyłem sobie za cel zaliczenie wszystkich meczów wyjazdowych w sezonie, to zawsze wszystko temu celowi podporządkowywałem. Bywało, że z Olsztyna na mecz jechałem tylko ja. Przykro było, że sam siedziałem w sektorze dla gości. Miejscowi mieli niezłą rozrywkę, ale nikt mnie nie ruszał, bo taka była niepisana zasada. W 1998 roku jako jedyny kibic obejrzałem w Katowicach mecz Stomilu z GKS, chociaż stadion GKS był dla kibiców zamknięty. Nieraz z takich wyjazdów wracałem do domu z drużyną. Najczęściej, gdy trenerem był Józek Łobocki.
- Wśród szalikowców są też zwykli bandyci?
- Bandytami określają kibiców ci, którzy nie chodzą na mecze.
- A skąd zadymy na stadionach?
- Nie przeczę, że zdarzali się tacy, którzy jeździli z nami na mecz tylko po to, żeby zmierzyć się z innymi. Ale ich trudno nazwać kibicami. Jeździli na Widzew czy Legię, bo tam można się było spodziewać awantury. A później nie widziałem ich nawet na meczach w Olsztynie.
- Nie ma już Stomilu. Teraz został pan szefem kibiców i jeździ pan na spotkania OKS 1945...
- Jestem prezesem stowarzyszenia (Stowarzyszenie Sympatyków Klubu OKS Stomil i 1945 Olsztyn - red.), bo koledzy obdarzyli mnie zaufaniem. Dbamy o doping na meczach OKS 1945, wydajemy swoją gazetkę. Współpracujemy też z zarządem klubu. Ostatnio wróciliśmy na stadionie na swój biało-niebieski sektor. Mam nadzieję, że ten nasz doping czasem przydaje się drużynie.
Paweł Gęsicki
Andrzej Bobrowicz
Ma 29 lat. Z wykształcenia jest historykiem. Prezesem SSK OKS Stomil 1945 Olsztyn został w połowie tego roku, zastąpił Krzysztofa Sobczyńskiego.
powinni sie cieszyć że ich tolerujemy i nie smarujemy na łamach prasy...